Liam Neeson
Ha, zabawna sprawa. Wywiad załatwiła koleżnka, bo Liam okazał się kolegą jej znajomej. Poprosiła przez tę kumpelę, a on się zgodził. Reszta to przemiła rozmowa z cyklu – pytaj, o co chcesz. To pytałem.
Czytaj dalej „Liam Neeson”Ha, zabawna sprawa. Wywiad załatwiła koleżnka, bo Liam okazał się kolegą jej znajomej. Poprosiła przez tę kumpelę, a on się zgodził. Reszta to przemiła rozmowa z cyklu – pytaj, o co chcesz. To pytałem.
Czytaj dalej „Liam Neeson”To miał być koszmar. Rozumiecie, on potwór, tyran, człowiek, który wychodzi z wywiadów. Nic dziwnego, że przed rozmową trzęsłem się jak osika. A po? No cóż… Cameron okazał się naprawdę dobrym rozmówcą. Po prostu. Na pytanie, dlaczego tak się go boją dziennikarze, tylko się uśmiechnął. A potem dodał – zapytaj tych, co się boją.
Czytaj dalej „James Cameron”Ależ to była frajda. Wypad do Rzymu, tylko po to, żeby spotkać się z sir Anthony Hopkinsem i wrócić do domu. Pamiętam, jak czekałem pod hotelem. Rozmawiałem z dziennikarkami, które wchodziły przede mną. Każda powtarzała jedno – ależ to miły potwór. Hm… sami przyznacie – to nie nastawia optymistycznie. W końcu do holu zszedł agent aktora, zaprosił mnie na górę. Hopkins usadowił się na wielkim patio. Patrzyliśmy na panoramę Rzymu. A potem zaczął wywiad. On ze mną. I powiem Wam, że chwilę zajęło mi przejęcie inicjatywy. Zapis tak jak został opublikowany w 2011 roku w Newsweeku.
Czytaj dalej „Anthony Hopkins”Od początku wszystko związane z tym wywiadem było dziwne i pokręcone. Najpierw Cave odwołał wywiady 9 września, tym samym odwołując mnie. Potem nagle dowiedziałem się, że wpisano mnie na listę rozmówców dzień wcześniej. Pół godziny rozmowy z Nickiem Cavem w hotelowym pokoju. Czekając na wywiad w hotelu The Gore przy londyńskiej Queensgate, podszedł do mnie organizator rozmów i powiedział: Dobrze że jesteś wcześniej, bo dziennikarz z Rosji nie doleciał, masz więc więcej czasu dla siebie. Szok. Chwila konsternacji. Wyszedłem przed hotel zapalić. Stojąc plecami do drzwi, nie zauważyłem wychodzącego z nich mężczyzny. Stanął za mną. Zapytał o ogień. Odwróciłem się z zapalniczką w dłoni i zamarłem. W różowej koszuli i czarnym garniturze stał obok mnie Nick Cave. Zgolił wąsy. Odpalił swojego skręta i stanął z boku. Pięć minut później siedzieliśmy wspólnie w hotelowej bibliotece.
– Mówisz, że dwa lata starałeś się o wywiad ze mną. No to strzelaj, to twój wielki dzień – powiedział. I tak zaczął się jeden z najbardziej zwariowanych wywiadów, jaki przeprowadziłem.
Czytaj dalej „Nick Cave”Powiedzieć, że to było moje spełnienie marzeń, to nie powiedzieć nic. Kocham filmy Woo. Kiedy dowiedziałem się, że znalazł dla mnie pół godziny… Uwierzcie, skakałem pod niebiosa. Jakim rozmówcą się okazał? To macie poniżej. A teraz dwie anegdoty. Otóż po rozmowie Woo zapytał mnie, czy chciałbym obejrzeć jego chiński film „Trzy Królestwa”. Powiedziałem, że oczywiście tak. Kilka dni później zadzwoniła do mnie jego agentka z prośbą o adres. Wysłali obie części z autografem. Anegdota numer dwa. Woo jest wielkim fanem „Kanału” Wajdy. Poprosił o kontakt z reżyserem. Przekazałem wszystko, przez moment nawet trwały rozmowy, żeby John przyleciał do Polski (chciał tu nakręcić film), ale potem padło. Życie.
Czytaj dalej „John Woo”W 2007 roku zimą czekałem na wywiad z Lukiem Bessonem pod jednym z warszawskich hoteli. Czas rozmowy wciąż nie był ustalony, ktoś się spóźnił, ktoś nie dojechał. W pokoju, w którym my, dziennikarze, czekaliśmy na rozmowę panowała z bliżej mi nieznanych powodów dość nerwowa atmosfera. Tyle pamiętam okoliczności. Potem był już tylko on – twórca jednego z moich ulubionych filmów, czyli „Nikity”. Ubrany niechlujnie w stary, sprany podkoszulek siedział na kanapie i czekał. Sprawiał wrażenie najmilszego człowieka pod słońcem. Na rozmowę mieliśmy może dziesięć minut. Szybkie pytania, odpowiedzi. Był miły, ale dało się wyczuć, że coś tego faceta gnębi. Wówczas miał dość kina, chciał rezygnować z reżyserii, ale tą rezygnację w głosie usłyszałem dobrze, dopiero spisując wywiad. W hotelowym pokoju nie było na to czasu, bowiem agentka Bessona co chwila otwierała drzwi, informując mnie, ile jeszcze mam czasu. Po jej bodaj czwartym wejściu Besson zaczął machać nerwowo rękoma i podniesionym głosem poprosił, żeby dała nam spokój. Wyszła, ale tylko na chwilę. Niebawem wróciła i kazał nam kończyć. Twórca „Leona zawodowca” uśmiechnął się przepraszająco i obiecał, że dokończymy rozmowę przy innej okazji. Słowa dotrzymał.
Czytaj dalej „Luc Besson”