
City on Fire
„Nienawistna ósemka” to pierwszy od czasu „Wściekłych psów” film Tarantino, którego akcja toczy się w zasadzie w zamkniętym pomieszczeniu. Dziś nikt nie kruszy kopii o to, jakie filmy cytuje Tarantino, ale lata temu, kiedy do kin wchodziły „Wściekłe psy”, rozpętała się burza o podobieństwo debiutu Quentina do pewnego filmu…
Afera wybuchła tuż po premierze. Wielbiciele kina made in Hong Kong po obejrzeniu „Wściekłych psów” krzyknęli jednogłośnie – to plagiat! Faktycznie, podobieństwo między debiutem Tarantino a filmem Ringo Lama „City on Fire” było uderzające. Fabuła niemal taka sama (gliniarz-kret infiltruje grupę przestępców, którzy chcą napaść na jubilera), sekwencja z mierzeniem do siebie z pistoletów żywcem zerżnięta z „City…”. Czy zatem był to plagiat? Czy Tarantino debiutował sprawną powtórką? Nic z tych rzeczy. „Wściekłe psy”, owszem, powtarzają pomysły Lama, ale to film zupełnie inny.

Ringo Lam stworzył małe arcydzieło kina akcji. Jego „City on Fire” (1987), choć mocno zainspirowane wcześniejszym o rok „Better Tomorrow” Johna Woo (główną rolę gra tu ulubiony aktor Johna Woo, Chow Yun Fat), to wciągająca i dynamiczną opowieść o honorze i poświęceniu. Jak w większości hongkońskich produkcji z tamtego okresu, strzelaniny, wybuchy są tylko tłem do opowieści o ludziach skazanych na klęskę, ale do końca wiernym specyficznemu kodeksowi moralnemu. Dlatego też wyrosły w prostej linii z kina Jean-Pierre Melvilla („Samuraj”) i Sama Peckinpaha film Lama w przeciwieństwie do „Wściekłych psów” nie koncentruje się na błyskotliwych dialogach i powolnej eskalacji przemocy, a ukazuje udręczonych bohaterów w sytuacji bez wyjścia.
Głównym bohaterem jest tu młody policjant, Chow, który na zlecenie swojego wuja, także gliniarza, wnika w głąb gangu. Chow (fenomenalny, będący na wznoszącej fali Chow Yun Fat) zaprzyjaźnia się z jednym z gangsterów (równie dobry Danny Lee), powoli zatracając się we własnej misji. Pojawia się tu także postać gliny-karierowicza, który za wszelką cenę chce przypisać sobie osiągnięcia Chow (Roy Cheung jako inspektor John Chan). Na zagubieniu Chow i obsesyjnej chęci odniesienia sukcesu Chana zbudowana jest cała oś fabularna filmu.
Od pierwszych scen „City on Fire” wiemy, że ten film nie może dobrze się skończyć. I nie kończy, ale puenta Lama jest zupełnie inna niż ta, którą znamy z „Wściekłych psów”. Reżyser zamyka swój film w sposób o wiele bardziej ludzki, a przez to dramatyczny.

Niestety, po nakręceniu „City on Fire” Ringo Lam stracił reżyserski impet. Co prawda zrealizował dwa udane więzienne filmy „Prison on Fire 1 i 2” (także w Chow Yun Fatem), ale nigdy nie udało mu się powtórzyć sukcesu „City…”. Co ciekawe, po latach posuchy Lam związał swoją karierę z Jean Claudem Van Dammem, realizując wspólnie cztery filmy (m.in. „Minimum ryzyka”, „Replikant”). Piszę ciekawe, bowiem Jean Claude w wielu wywiadach powtarzał, że jednym z jego ulubionych aktorów jest Chow Yun Fat i zawsze chciał nim zostać. Prawie mu się to udało. W końcu zagrał w „Hard Target”, amerykańskim debiucie Johna Woo. Niestety zabrakło mu dwóch drobnych rzeczy – talentu i charyzmy. Podczas kiedy Chow Yun Fat za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, elektryzuje widza, Van Damme ze swoją dziwną fryzurą i specyficznym akcentem co najwyżej bawi.
A wracając do „City on Fire” i podobieństwa ze „Wściekłymi psami”. Tarantino nigdy nie nakręci takiego filmu jak dzieło Lama, nie przez to, że nie potrafi, ale przez to, że ten rodzaj kina akcji zupełnie go nie interesuje. „Wściekłe psy” to w końcu okrutna, dowcipna i efektowna gra z kinem gangsterskim i jego kliszami, podczas gdy „City on Fire” to film o zatraceniu siebie i przyjaźni, która jednoczy złych i dobrych.