Jestem dzieckiem amerykańskich kryminałów – wywiad na natemat.pl
W związku ze zbliżającą się premierą „Lockdownu” w serwisie natemat.pl ukazał się wywiad ze mną. Opowiadam w nim, jak sam odczuwałem zamknięcie wynikające z lockdownu, o silnych kobiecych bohaterkach w moich książkach i o tym, kto mógłby zagrać w ekranizacji mojej powieści. Zapraszam!
Czym dla Ciebie były ostatnie miesiące? Jak Ty sam odczułeś lockdown? I jak on wpłynął na powstanie tej powieści?
Kiedy pracujesz w domu i z domu, coś takiego jak lockdown jest niemal niezauważalne. W zasadzie jedyną upierdliwą komplikacją była konieczność ograniczenia liczby ludzi w sklepach. Na zakupy zawsze chodzę ze swoim psem. Suczka czeka grzecznie na podwórku. Ale jeśli miała jeszcze stać w kolejce do wejścia, definitywnie mówiła pas. Co do powieści, to lockdown był palcem bożym. Pomysł na opowieść o milionerce, która z dnia na dzień traci wszystko i bez pieniędzy musi szukać dziecka, chodził za mną od pewnego czasu, tyle że brakowało mi w nim logiki. Czyli jak sprawić, żeby nie mogła liczyć na pomoc ze strony policji, jak zabrać jej pieniądze, nie pisząc o ataku hakerskim itp. A potem przyszedł lockdown i histeria, w jaką wpadli ludzie. Odbierałem dziesiątki telefonów od znajomych, którzy mówili, że trzeba wypłacać gotówkę z banków. Obserwowałem grupy na fejsie, które nawoływały do ataków na banki i doprowadzania do ich upadków. W głowie dodałem sobie jeszcze tylko stan wyjątkowy i już wiedziałem, jak komuś, kto ma fortunę, odebrać wszystko, bez wymyślania intrygi kryminalnej. Więc odpowiadając na pytanie – tak, lockdown był bardzo pomocny.
Tłem akcji jest współczesna Polska, nie brakuje odniesień do obecnej sytuacji politycznej, które dość wyraźnie pokazują Twoje stanowisko w tej sprawie. Co chciałeś przez to powiedzieć? Jaką częścią swoich przekonań w tym momencie się dzielisz?
Hola, hola! One wyraźnie pokazują stanowisko postaci (śmiech). A poważnie, kiedy patrzysz na to, co się dzieje choćby w Wiadomościach, dziś znów nazywanych Dziennikiem Telewizyjnym, trudno nie wybuchnąć śmiechem. Opisałem to w książce, to trochę taki śmiech. Przez łzy, ale śmiech.
Sam przyznajesz, że niektóre sytuacje opisane w Twoich poprzednich książkach później wydarzyły się naprawdę, że zaczynasz się siebie bać jako jasnowidza. Czy w związku z tym po Lockdownie też możemy mieć pewne obawy?
To żart. Kiedyś powiedziałem, że nie powinienem pisać, bo kiedy pisałem debiutancką powieść Dżentelmen, intrygę oparłem na motywie zamachu przeprowadzonego przez prawicę, która następnie wykorzystuje ten zamach do przejęcia władzy. A potem był Smoleńsk, wszystkie teorie i wydawca kazał złagodzić ten temat. W Furii intryga oparta była na problemie spekulacji ziemią pod autostrady, a później wybuchła afera z premierem Morawieckim i jego ziemią. Idąc tym tropem, powinniśmy się obawiać rozpadu państwa i jego upadku (śmiech).
Całości wywiadu przeczytacie na portalu natemat.pl: 72 godziny w ogarniętej chaosem Warszawie. Emocjonująca kryminalna historia na tle lockdownu