Rozmowa dookoła „Stawu”
W związku z premierą „Czarnego Stawu” porozmawiałem z Booklipsem o nostalgii do lat 80., odkrywaniu mechanizmów stojących za konstrukcją udanych horrorów, pisaniu pod młodszego czytelnika i korzeniach kina grozy. No i oczywiście o mojej najnowszej książce.
Paweł Deptuch: Wydawca promuje „Czarny staw”, przywołując „Stranger Things” braci Duffer. Ty jednak nieszczególnie przepadasz za tym serialem.
Robert Ziębiński: Ha! Masz mnie. Nie przepadam za pewnym zabiegiem, który mnie drażni, czyli budowaniu historii tylko na nostalgii. A to w przypadku „Stranger Things” mnie wkurzało. Z każdej strony wszyscy mówili mi, jakie to dobre, bo każdy z nas wychowanych w latach 80. się w tym odnajdzie. A ja nie przepadam za historiami, które są tylko sentymentem. Tak promowano przecież „Stranger…”.
Do czego w takim razie przyrównałbyś swoją najnowszą książkę? Na myśl przychodzi mi m.in. „Gęsia skórka”. To dobry trop?
Tak. Bardzo lubię powieści Stine’a. On ma w Polsce pecha, ale w Stanach jest autorem większym od Kinga czy Koontza. Jakbym miał szukać dalej, to jeszcze bym dodał pomysły Joe Dantego – bardzo lubię jego sposób opowiadania wydawałoby się oklepanych historii. Scenariusze Jose Rivery.
Całość wywiadu możecie przeczytać na booklips.pl: Jak się kimś inspirować, to najlepszymi – wywiad z Robertem Ziębińskim, autorem powieści „Czarny staw”.